„Ocena poziomu węgla w mojej glebie jest kluczowa, ponieważ bezpośrednio wiąże się z jej żyznością – a to fundament rolnictwa regeneracyjnego. Szacunek do gleby i troska o nią to podstawa moich działań rolniczych.”
Kiedy zdecydowałem się przekształcić swoje 120-hektarowe gospodarstwo w kierunku praktyk regeneracyjnych, spotkałem się z dużym sceptycyzmem. Ograniczenie uprawy roli wciąż było kontrowersyjnym tematem w mojej społeczności, a wielu sąsiadów i rolników z okolicy nie wierzyło, że to się uda. Ale ja wierzyłem w potencjał zdrowszego i bardziej zrównoważonego podejścia do rolnictwa – i pozostałem wierny tej drodze.
Na początku pojawiały się obawy, szczególnie o plony, ale zdecydowałem się na uprawę bezorkową i skupiłem się na poprawie kondycji gleby. Powoli, lecz systematycznie, zaczęły pojawiać się efekty: gleba się poprawiała, koszty produkcji spadały, a plony pozostawały stabilne – i to wszystko bez stosowania nawozów chemicznych.
Praktyki regeneracyjne sprawiły, że uprawa gleby stała się prostsza, a rośliny zdrowsze – z mniejszą liczbą chorób grzybowych. To niezwykle satysfakcjonujące, gdy widać, jak ziemia pozytywnie reaguje. Co zaskoczyło mnie najbardziej? Ci sami ludzie, którzy wcześniej krytykowali moje podejście, teraz przychodzą po radę. Rolnicy z całego regionu są ciekawi i chcą dowiedzieć się, jak mogą wprowadzić te zmiany na swoich polach.
Drugie miejsce w regionalnym konkursie gospodarstw ekologicznych było miłym zaskoczeniem, ale prawdziwą nagrodą jest świadomość, że udało mi się dać przykład. Moja historia pokazuje, że pójście pod prąd nie jest łatwe – ale może przynieść trwałą, pozytywną zmianę. Rolnictwo regeneracyjne przyniosło mi długofalowe korzyści finansowe i środowiskowe. Naprawdę wierzę, że to właściwa droga.